Przemytniczka kotów
Jak przemycić kota przez granicę?
To bardzo proste. Trzeba tylko: mieć kota, sztuk co najmniej jeden. Do tego termin wyjazdu i żadnej możliwości, by wspomnianego kota z kimś zostawić. Bo: jest maleńki, trzeba go karmić butlą (!) co parę godzin, a potem zadbać o odsikanie i regularną kupkę.
Jak kocia matka.
Może nie wiecie, ale maleńkie koty nie załatwiają się same. O wszystko dba mama, a jeśli życie sprawiło, że jesteś ludzką mamą, która zastępuje tę kocią, to nie ma rady. Musisz dźwignąć temat. Zabierasz w podróż kota, butlę i zapas mleka.
Najedzony kotek współpracuje, czyli słodko śpi, gdy przekraczasz granicę (a są to jeszcze czasy, gdy celnicy w Unii Europejskiej zaglądają do każdego auta). No więc zaglądają, ale nie widzą śpiącego koteczka.
Jedziesz 400 km - Warszawa-Wilno. W Wilnie wszędzie chodzisz z kocim dzieckiem - jak to matka. Karmisz co parę godzin, a że mleko powinno być ciepłe, to w każdej knajpce do zamówienia prośba o szklankę wrzątku.
Wszędzie uśmiechy i zachwyty.
Ach, kotek! Jaki maleńki! A jaki piękny! Jak się nazywa? (Frodo)
A ile ma? (półtora miesiąca)
Zwiedza z tobą Ostrą Bramę, barokowe kościoły i cmentarz na Rossie.
I tam właśnie, na Rossie, znajdujesz drugiego kota. Trochę większy. Biało-rudy. Idzie za tobą wszędzie i wiesz już, że jeśli go tam zostawisz, to zawsze (ale to zawsze) będziesz myśleć, co się z nim stało. Czy przeżył.
Najpierw więc obchodzisz okoliczne domy i pytasz, czyj to kotek. Taki mały, biało-rudy, przymilny bardzo. Ano niczyj. Więc trzeba go zabrać, co oznacza podwójny koci przemyt - tym razem w odwrotną stronę, przez granicę litewsko-polską. I znów współpracują. Oba. Jeden śpi - najedzony - w swoim kontenerku, drugi - ukryty w kocu na tylnym siedzeniu. Jedzie do lepszego życia.
Lepsze życie to rodzina, która właśnie (a nie ma przypadków!) daje ogłoszenie, że szuka rudego kota. No, choć trochę rudego. Piszę do nich o Rossie. Spotykamy się przed Pałacem Kultury. Młoda dziewczyna, pielęgniarka, przyjeżdża po kicię specjalnie z Radomia. Już na miejscu wciska mi do kieszeni dwa złote. "Musi być, to na szczęście. Inaczej się nie liczy!" - tłumaczy.
A ja wiem, że to była fajna podróż. Że było warto.
Minęło tyle lat.
Zrobiłabym to ponownie.
#blog #gozdyra #zycienakocialape #koty #kot #zwierzeta #litwa #rossa #rudykot
Śliczna historia.
OdpowiedzUsuńZnajoma, nieżyjąca już niestety kociara z Białegostoku Bea szmuglowała Magę. Pociągiem, też się udalo😊
Uwielbiam takich ludzi :-)
UsuńJak byś szukała wspólniczki do szmuglowania, to ma mnie możesz liczyć Sister 🙂
OdpowiedzUsuńZapamiętam ;-)
UsuńTo bardzo dobrze, że nie ma. Całe szczęście. Wystarczy poczytać o życiu cmentarnych kotów, choćby na forum.miau.pl.
OdpowiedzUsuńSerce się ściska. Tak strasznie dużo nie życzliwych ludzi bywa. Nie pozwalają budek postawić, nie pozwalają karmić. A przecież one nie znalazły się tam znikąd. Ktoś je tam podrzucił.
Świetna historia :) jest Pani mega - mega kochana, mega szalona i pewnie mega szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Pani Weroniko - tyle dobrych słów! Przesyłam serdeczności <3
UsuńJeśli posiadamy kociaka to naprawdę dość istotne jest to, aby go dobrze wychować. Jak dla mnie spodobał się artykuł o kociakach w https://krakow-atrakcje.pl/sprowadzone-cieszyc-maine/ i moim zdaniem jest tak, że na pewno każdy z nas również tak twierdzi.
OdpowiedzUsuńW moim mniemaniu koty są bardzo ciekawymi zwierzętami i na pewno warto jest je posiadać u siebie w domu. Również fajnie opisano je w https://www.globewings.net/pl/zycie/kot-syberyjski-dla-kogo.html i ja jestem zdania,iż takie pupile są naprawdę świetne. W takiej sytuacji ja również myślę o tym aby wziąć jeszcze kolejnego kociaka do siebie do mieszkania.
OdpowiedzUsuń