Gdyby Wielka Brytania była kotem
Gdzieś widziałam takie porównanie:
Gdyby Wielka Brytania była kotem, wcale nie zdecydowałaby się na wyjście z Unii Europejskiej. To znaczy, owszem, może i zdecydowałaby się. Może nawet by wyszła. Ale tylko na chwilę. I zaraz potem by wróciła. Albo stanęłaby w drzwiach, nie mogąc się zdecydować, wejść czy wyjść. I tak stałaby dłuższy czas, nie reagując na ponaglenia: "Wielka Brytanio, wte albo wewte!" Stałaby i dumała. Gdyby oczywiście była kotem.
(Choć - biorąc pod uwagę, jak wygląda Brexit - to Wielka Brytania w pewnym sensie musi być kotem).
W ciepłe dni w ogóle nie ma problemu. Drzwi są stale otwarte, każdy wchodzi i wychodzi, kiedy tylko ma ochotę. Wanda znika na całe dnie, wpada tylko, by się napić, pożreć parę chrupek, siusiu w kuwecie (tak - bardzo elegancka kicia. Wie, że wuce jest w domu!). Chłopaki nie wychodzą poza ogrodzenie, za to do znudzenia promenują między mieszkaniem a ogródkami goniąc się zawzięcie lub wylegując gdzie który lubi.
W zimne dni człowiek służy kotu za otwieracz drzwi. Dialog kocio-ludzki wygląda mniej więcej tak:
Wychodzę. Otwórz.
Zaraz będziesz chciał(a) wrócić, jest zimno.
Nie, muszę wyjść. Otwórz.
Nie będę tu stała i non stop otwierała. Nie mam czasu ani ochoty.
Ale ja muszę!
Proszę - wychodź. Ale jak zmarzniesz, będziesz tam siedzieć. Nie wzruszy mnie to.
Po 5 minutach (czasem po minucie) widok jak na załączonym obrazku plus (czasem) bezgłośne miauczenie zza zamkniętej szyby:
Wpuść mnie, bezduszna istoto! Przecież widzisz, że twój ukochany koteczek (ukochane koteczki) marznie (marzną)! Umieramy z zimna po prostu!
I wtedy następuje dialog międzyludzki:
Nie wpuszczaj ich! Chciały, to niech tam teraz siedzą.
Ale im jest zimno!
Trudno, zmarzną, to się nauczą.
Przecież wiesz, że się nie nauczą. TO SĄ KOTY. Wpuszczę...
I wpuszczam.
I tak ileś razy dziennie.
#koty #kot #gozdyra #blog #zycienakocialape #czlowiekslugakota #kotyrzadzaswiatem
Gdyby Wielka Brytania była kotem, wcale nie zdecydowałaby się na wyjście z Unii Europejskiej. To znaczy, owszem, może i zdecydowałaby się. Może nawet by wyszła. Ale tylko na chwilę. I zaraz potem by wróciła. Albo stanęłaby w drzwiach, nie mogąc się zdecydować, wejść czy wyjść. I tak stałaby dłuższy czas, nie reagując na ponaglenia: "Wielka Brytanio, wte albo wewte!" Stałaby i dumała. Gdyby oczywiście była kotem.
(Choć - biorąc pod uwagę, jak wygląda Brexit - to Wielka Brytania w pewnym sensie musi być kotem).
W ciepłe dni w ogóle nie ma problemu. Drzwi są stale otwarte, każdy wchodzi i wychodzi, kiedy tylko ma ochotę. Wanda znika na całe dnie, wpada tylko, by się napić, pożreć parę chrupek, siusiu w kuwecie (tak - bardzo elegancka kicia. Wie, że wuce jest w domu!). Chłopaki nie wychodzą poza ogrodzenie, za to do znudzenia promenują między mieszkaniem a ogródkami goniąc się zawzięcie lub wylegując gdzie który lubi.
W zimne dni człowiek służy kotu za otwieracz drzwi. Dialog kocio-ludzki wygląda mniej więcej tak:
Wychodzę. Otwórz.
Zaraz będziesz chciał(a) wrócić, jest zimno.
Nie, muszę wyjść. Otwórz.
Nie będę tu stała i non stop otwierała. Nie mam czasu ani ochoty.
Ale ja muszę!
Proszę - wychodź. Ale jak zmarzniesz, będziesz tam siedzieć. Nie wzruszy mnie to.
Po 5 minutach (czasem po minucie) widok jak na załączonym obrazku plus (czasem) bezgłośne miauczenie zza zamkniętej szyby:
Wpuść mnie, bezduszna istoto! Przecież widzisz, że twój ukochany koteczek (ukochane koteczki) marznie (marzną)! Umieramy z zimna po prostu!
I wtedy następuje dialog międzyludzki:
Nie wpuszczaj ich! Chciały, to niech tam teraz siedzą.
Ale im jest zimno!
Trudno, zmarzną, to się nauczą.
Przecież wiesz, że się nie nauczą. TO SĄ KOTY. Wpuszczę...
I wpuszczam.
I tak ileś razy dziennie.
#koty #kot #gozdyra #blog #zycienakocialape #czlowiekslugakota #kotyrzadzaswiatem
Komentarze
Prześlij komentarz